czwartek, 1 grudnia 2016

Walijski chłopak z wielkim głosem

Tom Jones
Na szczyt i z powrotem. Autobiografia













Wydawnictwo Sine Qua Non
Kraków 2016
ISBN 978-83-7924-623-6
s. 416


Lektura z gatunku budujących. Okazuje się, że i na tzw. topie są ludzie zupełnie normalni, z którymi można by się po prostu napić w barze... Szkoda, że jeśli nawet, to już tylko w towarzystwie ochroniarza. Cena rozpoznawalności.

     Prosty chłopak z Walii, który zrobił wielką światową karierę. Prawie jak "od pucybuta do milionera". Na stare lata zdecydował się sam opowiedzieć o swoim życiu. I chyba, rzeczywiście sam, bowiem żaden pomocnik nie jest wymieniony. Jeśli tak, to dodatkowe brawa za talent literacki.
     Bo książka napisana jest więcej niż poprawnie, z pewnym nerwem. Dodatkowo ciekawie zaplanowana. Zaczyna się nie od miejsca urodzenia i wspomnień z dzieciństwa, tylko od momentu, w którym popularny "piosenkarz z Vegas" poczuł się przegrany. Zdecydował się za ten moment przyjąć przypadkowy koncert w 1983 r.
Jest w tym dużo kokieterii. Jones był wtedy znanym i bogatym człowiekiem, no i przecież wiemy, że przynajmniej dwa największe przeboje (Sex bomb, She`s a Lady) były jeszcze przed nim. Czyli: na szczyt, z powrotem i znów na szczyt. Taki właściwie powinna mieć tytuł ta autobiografia.
     Jones (właściwie Woodward a przez jakiś czas Tom Scott) sprawia wrażenie człowieka, któremu woda sodowa nie uderzyła nigdy do głowy. Bardzo młodo ożenił się z jeszcze młodszą dziewczyną (nie planowana ciąża), żył w tym samym związku do końca życia Lindy (kwiecień 2016). Pieniędzy nie skąpił ani rodzinie, ani przyjaciołom. Wykorzystywany od pewnego momentu przez menedżera, współpracował z nim aż to śmierci tegoż. Dobrze się czuł w robotniczych pubach południowej Walii i - można sądzić, - że i obecnie by się nich mentalnie odnalazł. Dobry kumpel, dobry syn, brat i dobry ojciec. No i przede wszystkim jeden z najciekawszych głosów muzyki pop.
     Książka zawiera sporo anegdot, dużo informacji o ludziach rynku muzycznego i sporo poczucia humoru. Najciekawsze są chyba jednak lata sześćdziesiąte, które opisane są najbardziej szczegółowo. Cóż, do młodości zawsze się wraca chętniej. Ubawiła mnie zwłaszcza scena z Lennonem, choć Jones był ubawiony znacznie mniej, a nawet wcale (na swoim punkcie bywał wrażliwy). Dla fanów ciekawą informacją jest na pewno fakt, iż na półkach pewnej wytwórni spoczywa nigdy nie wydany album z końca lat dziewięćdziesiątych, zdaniem samego Jonesa wyjątkowo udany a tylko nie przystający do gustów muzycznych tamtej epoki. Pozostaje mieć nadzieję, że mimo śmierci małżonki Tom Jones jeszcze dla nas zaśpiewa nowe przeboje. A za tę książkę dla Wydawnictwa SQN wielkie brawa i podziękowania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz