wtorek, 22 listopada 2016

Niebezpieczny żywot Arcypolaka

Jan Zumbach
Ostatnia walka











Wydawnictwo Bellona
Warszawa 2016
ISBN 9788311143289
s. 415


     Wspomnienia legendarnego dowódcy Dywizjonu 303 przenoszą nas w inną epokę, kiedy świat był trochę normalniejszy i znacznie więcej było wolno. Atoli cechował go nazbyt swobodny stosunek Bohatera do prawa. Chodzi mi o czasy notorycznego parania się przez niego przemytem między Anglią, Francją, Belgią, Marokiem, Włochami i może o jakimś kraju jeszcze zapomniałem. Całość procederu opisana jest jednak w na tyle sympatyczny sposób, że trzymamy kciuki za jego sukces i zgrzytamy zębami, gdy mu nie idzie. Nie z tego jednak zasłynął Zumbach zanim napisał wspomnienia. Miał za sobą heroiczną walkę o przyjęcie do Wojska Polskiego - a potem do wymarzonego lotnictwa. Był obywatelem Szwajcarii, podobnie jak Eugeniusz Bodo. W odróżnieniu od aktora nie miał paszportu polskiego. Do wojska dostał się dzięki sfałszowanej zgodzie matki. O obywatelstwo nikt go nie pytał... Podobnie później został pułkownikiem brytyjskim bez obywatelstwa brytyjskiego. Walki lotnicze w okresie Bitwy o Anglię to zasadnicza część wspomnień, dobrze udokumentowana. Lecz nie mniej ciekawie było po wojnie, kiedy to po okresie prowadzenia firmy lotniczej, paryskiej kawiarni i wspomnianej już działalności przemytniczej został... najemnikiem.
    Najpierw organizował lotnictwo walczącej o oderwanie się od Konga (Leopoldville - dzisiejszej DR Konga), później zaś został dowódcą lotnictwa Biafry walczącej o oderwanie się od Nigerii. Nie był typowym najemnikiem. No, może w okresie katangijskim, gdy ironicznie i z niewielką sympatią patrzył na walki w buszu )często pozorowane) i na totalną korupcję władz Katangi. Natomiast Biafrańczykom sprzyjał z całego serca, kupił samolot i uzbrojenie do niego (oddzielnie - tego wymagały przepisy), szkolił pilotów i obsługę nazimną, no i robił naloty na nigeryjskie lotnisko. Niestety, Nigerię popierali Sowieci a Biafrę nikt, więc w końcu zmienił się stosunek sił. A w dodatku "przedstawiciele handlowi" nowej republiki w Paryżu i Lizbonie, miast realizować zamówienia na uzbrojenie prowadzili życie typowe dla złotej młodzieży (byli reprezentantami najważniejszych rodów biafryjskich). Klęska była więc nieunikniona. Zumbach uważa, że racja moralna była po stronie Biafry zamieszkałej przez chrześcijański lud Ibo, który w całej Nigerii był mniejszością i narodową i religijną. Za to byli najlepiej wykształceni no i na terenie Biafry znajdowały się złoża ropy naftowej. To ostatnie chyba zadecydowało, że niepodległości nie udało się utrzymać.
     Jan Zumbach to - archetypiczny wręcz - prawdziwie polski mężczyzna. Do wypitki, do wybitki i do kobitki. Waleczny, szarmancki i umiejący sobie poradzić w każdej sytuacji. Do tego wszystkiego niezłomny patriota. Jego życie godne jest co najmniej kilkusezonowego serialu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz