wtorek, 20 grudnia 2016

Kapitalna kontynuacja!

Paweł Majka
Człowiek obiecany











Wydawnictwo Insignis
Warszawa 2016
ISBN 978-83-65315-79-3
s. 400


Zdecydowanie żal mi Krakowa, bo to w końcu mojej miasto.Akcja rozgrywa wśród ruin i w związku z kolejnymi wydarzeniami ruin przybywa. Większość bohaterów książki to zdecydowanie nie są miłośnicy zabytków. Możemy się pocieszać, że to tylko wizja przyszłości, która wcale spełnić się nie musi...


     Należę do zwolenników "Dzielnicy obiecanej", więc wyjątkowo ucieszyła mnie kontynuacja tej fabuły. I to jaka! O ile w poprzedniej części autor skupił się na wydarzeniach mających miejsce w Nowej Hucie, to teraz zdecydowanie poszerzył spojrzenie, co wyszło książce zdecydowanie na korzyść.
     Dla czytelników cyklu "Universum Metro 2033" świata, w którym żyją ci, którzy przetrwali zagładę (w tym przypadku Pożogę), opisywać nie trzeba. Książka Majki różni się tym, że więcej akcji rozgrywa się na powierzchni, niż w podziemiach. Ale ogólnie świat jest podobny - miasto zniszczone i pełne zmutowanych potworów, które polują na ludzi i na siebie nawzajem.
     Po rzezi jaką urządził w Nowej Hucie Król wraz z podporządkowanymi sobie jednomyślnymi, przetrwał tam tylko osłabiony Kombinat i Farma Konopków. No i pojedyncze niedobitki. Jednak z Kombinatu uciekła brzemienna Ewa i dziecko, które ma urodzić, może stanowić śmiertelne zagrożenie dla resztek ludności. Jej śladem wyrusza grupa pościgowa, do której z różnych przyczyn przyłączają się Szurnięty Stach, Marcin z zaprzyjaźnionym Szarym, Halny, były żołnierz Federacji. Grupę tworzą różne osobowości, na dokładkę wcale nie mające jednego celu.
     Tymczasem w Twierdzy Tyniec przetrwało wojsko z 6 Dywizji Powietrzno-Desantowej. Wśród żołnierzy wyróżnia się grupa Umarłych, która nie podziela zdania dowództwa co do dalszych działań. W wyniku konfliktu Umarli zostają wysłani, by zabić to coś, co mieszka pod Wawelem, a posługuje się wielojaźnią i jest niebezpieczne dla wszystkich.
     Oczywiście, w finale, po wielu przygodach, obydwie - mocno przetrzebione - grupy spotykają się. I następuje zaskakujące zakończenie dające szansę na kontynuację.
     Autor znakomicie dawkuje napięcie, kapitalnie różnicuje postaci i niczego nie przesądza ostatecznie. Osobiście sądzę, że teraz akcja przeniesie się na Bielany... No i że mogą pojawić się niektórzy z odpuszczonych w akcji, choć wspominanych, bohaterów. Może Kot? A może znów Halny? Może ktoś z "Dzielnicy obiecanej"? Sporą nadzieję stanowią inteligentne mutanty, które potrafią współpracować z ludźmi. Pozostaje też Dżungla...
     Czyli: było co czytać i jest na co czekać!

niedziela, 18 grudnia 2016

Hej, szable w dłoń!

Jan Chryzostom Pasek
Pamiętniki











Wydawnictwo Iskry
Warszawa 2009
ISBN 978-83-244-0118-5
s. 624


Książka dobra na każde czasy, póki jeszcze Polska będzie Polską a Polacy - Polakami. Wspaniała ilustracja naszych zalet i wad.

     Bez wątpliwości mamy do czynienia z arcydziełem. Można zrozumieć tych młodych czytelników, którzy w szkole z trudem przedzierają się przez niedzisiejszy język upstrzony makaronizmami, że trochę kręcą nosem. Ale to książka niebywale ważna dla naszej kultury, do tego doskonale opracowana, z przypisami na każdej stronie, z przedmową Janusza Tazbira i wstępem Władysława Czaplińskiego. Nic tylko się zagłębić w barwny żywot siedemnastowiecznego szlachcica.
     Te pamiętniki miały duże znacznie dla powstania trylogii Henryka Sienkiewicza, z Paskiem można skojarzyć postaci: Zagłoby, Rzędziana, ale i Kmicica! Był bowiem rubaszny, sprytny i pazerny, z drugiej strony - zawołanym zabijaką.
     "Pamiętniki" Paska wyróżniają się na tle epoki, która przyniosła moc wydarzeń w skali kraju i - co za tym idzie - mnóstwo pamiętników. Ale żadne nie czytają się tak dobrze, nie są tak wspaniale (momentami) skonstruowane fabularnie. Przyczyna - zdaniem większości badaczy - leży w tym, iż nasz wojowniczy Mazur (pochodził z Mazowsza) był zawołanym gawędziarzem i spisane przez siebie anegdoty wcześniej wielokrotnie opowiadał. Dzięki temu otrzymaliśmy relację trzymającą w napięciu, nawet z dialogami. W Polsce Jana Kazimierza i Sobieskiego tak się nie pisało, ale tak się mówiło!
     Pozostaje żałować, że "Pamiętniki" nie dochowały się w całości (brak początku i końca), a niektóre lata autor zbył krótkimi notkami. Tłumaczyć go może to, iż wiele wojował (ze Szwedami, z Moskwą, w wojnie domowej) a do tego nie miej z sąsiadami się prawował i na ich całość nastawał. Skończyło się to dla pana Paska wyrokiem banicji. Zdaje się, nie wykonanym.
     Pasek jako żołnierz daje na wspaniałe stronice życia obozowego i opisy walk. te ostatnie siłą rzeczy skupione są na samym autorze i najbliższej okolicy. mamy więc bitwę "od środka" a nie od strony sztabu. A gdy akurat nie walczył, z równą sumiennością opisywał życie codzienne.
     Był niewątpliwie, jak i wielu Panów Braci, warchołem, ale Rzeczpospolitą kochał całym swym mazurskim sercem. Z królami rozmawiał niemal jak z równymi i nikomu nie dał sobie w kaszę dmuchać. Niewątpliwie demokracja była wtedy większa niż obecnie. Oczywiście, nie dla wszystkich.
     Pasek trochę koloryzował (hiperbolizacja) dla większego efektu, zwłaszcza wyprawa Czarnieckiego do Danii jest momentami upiększona (słynne "rzucenie się przez morze"), ale sprawa wydry, którą podarował królowi Janowi Sobieskiemu, jest autentyczne, bowiem znalazły się i inne przekazy. A nawet hipoteza, że pewien szlachcic otrzymał indygenat, dostał nazwisko Robakowski, właśnie na cześć tej wydry...
     Dzieło Pana Paska pokazuje też... duszę polską. Czy naprawdę zmieniliśmy się od tamtych czasów? Spójrzcie na rozgrywające się co i rusz rokosze w w imię wolności obywatelskich! ;-)

środa, 14 grudnia 2016

Panie Książek, pisz pan jak najwięcej książek!


Zbigniew Książek
Byłaś serca biciem.
Czyli przypadki pewnego literata








Wydawnictwo Muza
Warszawa 2016
ISBN 978-83-287-0474-9
s. 256



Są książki, przy czytaniu których czasami łzy ciekną ze śmiechu. Właśnie ta "autobiografia" zdecydowanie zalicza się nich. Wykreowane postaci i sytuacje, to czasami majstersztyk! Autor niewątpliwie czerpał fakty ze swojego życie, ale sądzę, że przetworzył wiele z nich przez filtry wyobraźni i efekt finalny... Czapki z głów!

     Z pozoru wyrywkowa autobiografia, czy raczej wybór autobiograficznych felietonów. W praktyce to powieść autobiograficzna z rozdzieloną na przeplatające się wątki fabułą. Ale te rozważania, to tak tylko pro forma - książeczka jest przede wszystkim gorącym gejzerem humoru (głównie na temat autora) wyrzuconym wprost ku niebu z siłą wodospadu.
     Przede wszystkim to zbiór anegdot z różnych epok i różnych sytuacji. Ale próżno by szukać plotek o różnych znanych ludziach. To znaczy są, ale tożsamości bohaterów trzeba się domyślać. Czasem to łatwe, a czasem nie. Autor utrudnia nam proste odniesienia także poprzez zarzucenia datowania wydarzeń, tak więc mamy na przykład: "Niedawno. Warszawa, Sala Kongresowa, Godz. 18.30", albo: "Dosyć dawno temu. Nowy Jork - Chicago, 9 pm". Osobiście wolałbym "kawę na ławę", ale można się przyzwyczaić.
A kim jest autor, Zbigniew Książek? Przede wszystkim poetą, autorem słów wielu piosenek (na przykład tytułowej, śpiewanej przez Andrzeja Zauchę) i oratoriów, m.in. Piotra Rubika. Dodatkowo dzięki tej książeczce dowiedziałem się, że za młodu wygrał nawet koncert debiutów na festiwalu opolskim wraz z Mirosławą Poślad ("Piosenka dla Grażki"). Ale próżno szukać tego w internecie.
     Najzabawniejsze są chyba sceny amerykańskie z okresu PRL, kiedy to autor pojechał do Stanów wbrew sobie i robił wszystko, żeby nic nie robić. Dorównują im sceny z Kongresowej, wiele mówiące o szacunku portierów, strażników itp. do twórców. Wyróżniają się też nocne przygody w kubach Krakowa i w kazimierskim burdelu.
     Osobna kategoria to wspomnienia "okołokościelne" z Watykanu, Monte Cassino, Kalwarii Zebrzydowskiej czy Leśniowa. I tu jest sporo humoru, ale też i trochę poważniejszych refleksji.
     Duże piwo dla osoby, która na podstawie tej publikacji potrafiłaby ułożyć prawdopodobny życiorys Zbigniewa Książka! Nieprawdopodobny - da się jak najbardziej! Ale najważniejsze dla nas, "użytkowników" jest to, że ta dowcipna książka potrafi ucieszyć i... pocieszyć. Daje radość i nadzieję i za to panu Zbigniewowi sława i chwała!

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Wieki Brat nie wypuszcza z objęć

Barry Eisler
Oko Boga











Wydawnictw Bellona 
Warszawa 2016
ISBN 9788311143227
s. 456


Już od dawna musimy mieć świadomość, że wolność i bezpieczeństwo tak naprawdę się wykluczają. Im więcej wolności, tym więcej ryzyka. Absolutne bezpieczeństwo z kolei to tak naprawdę niewola. Chcąc nam zapewnić bezpieczeństwo, każda władza stara się wiedzieć jak najwięcej o potencjalnych zagrożeniach. Przy okazji to duża pokusa, by swoją władzę utrwalić, choćby poprzez zbieranie "haków" na potencjalnych rywali.

     Od paru lat na cenzurowanym są zwłaszcza tajne służby Amerykańskie (zwłaszcza od sprawy Snowdena), którym co i rusz przypisuje się chęć władzy nad światem. Także i literatura pełna jest książek, często kompletnie odjechanych, o tym niebezpieczeństwie. Ciekawe - swoją drogą, - że tajne służby innych krajów podejrzewane są statystycznie rzadziej. Cóż, USA t największe światowe mocarstwo, o chyba największym możliwościach. Ponadto rynek filmowy, a i literacki też (zwłaszcza literatura sensacyjna) są zdominowane przez Amerykanów. A fakt, iż często otrzymujemy książki o zagrożeniach wewnętrznych czyhających na amerykańską demokrację, świadczy, że ta demokracja jeszcze ma się nie najgorzej.
     Tym zagrożeniom - z dokumentacji zgromadzonej przez autora wynika, że wcale nie tak iluzorycznym, jakby chcieli optymiści, poświęcone jest też "Oko Boga".
     Przez większość tej książki z prawdziwą przykrością przyłapywałam się na myśli, że ściskam kciuki za tych "złych". Są, jako postaci, zdecydowanie ciekawiej przedstawieni niż ci "dobrzy". A w końcu wychodzi na to, że prawdziwie złych jest dwóch - generał Anders, szef NSA, i Delgado, maniakalny morderca. Może jeszcze trzech Turków.
     A mowa jest o sprawach bardzo poważnych. Otóż NSA ma ściśle tajny program "Oko Boga", który może, ni mniej, ni więcej, inwigilować wszystkich i wszystko. Właściwie o tym programie powinni wiedzieć tylko dyrektor NSA i jego zastępca, no i kilku informatyków, ale oni fragmentarycznie, bez możliwości uwiadomienia sobie potęgi całości. No i okazuje się, że tajemnica może zostać upubliczniona... Zaczyna się właściwa akcja, naprawdę wstrzymująca dech w piersiach. Okazuje się, ze niektórzy "źli" nie są wcale taki źli (tu brawa za postać Manusa), lecz wszystko zależy od determinacji i nadludzkiego wysiłku kilku osób. Sprawa ociera się o Biały Dom i Państwo Islamskie (czy też w domniemaniu współdziałające z nim grupy radykałów).
     Czy generałowi Andersowi uda się utrzymać "Oko Boga" w tajemnicy? Czy główna bohaterka, pracownica NSA Evelyn Gallagher da radę ujawnić tajemnicę i ujść z życiem? Tego dowiemy się z lektury, która - ręczę - nikogo nie pozostawi obojętnym.

piątek, 9 grudnia 2016

Jak kręcono filmy w PRL. Kulisy produkcji

Andrzej Klim
Tak się kręciło. 
Na planie 10 kultowych filmów PRL








Wydawnictwo Naukowe PWN
Warszawa 2016
ISBN  9788301187781
s. 288




Jeśli znasz i lubisz te filmy, a mowa o bardzo znanych i lubianych, połkniesz tę książkę w ekspresowym tempie. Dużo anegdot wysokiej próby, dużo szczegółów o "docieraniu się" dzieła. Dużo rozterek twórców i... cenzorów.

     Przepyszna lektura dla wszystkich. Także i dla tych, którzy konkretnego filmu nie oglądali. Choć, rozumie się, lepiej je znać. Podobnie jak ludzi, którzy brali udział w ich produkcji. Dla miłośników polskiego kina jest to lektura obowiązkowa i to z tych, do których czytania żaden srogi belfer nie przymusza. 
     Mamy tutaj hojną garść zakulisowych opowieści o dziesięciu filmach różnych reżyserów (Wajdy są dwa) i z różnych lat. A więc: "Popiół i diament", "Nóż w wodzie", "Sami swoi", "Rejs", "Ziemia obiecana", "Noce i dnie", "Miś", "Seksmisja", "Krótki film o zabijaniu", "Przesłuchanie". Sama klasyka!
     Autor dowiedział się o ich kręceniu naprawdę wiele, są liczne przypisy, jest bibliografia. Oczywiście, nie jest to książka naukowa, na pewno zadowoli miłośników plotek, ale i fanów poszczególnych obrazów też nie zawiedzie.
     Dodatkowym walorem tej publikacji jest pokazanie zmagań - w kinematografiach zachodnich niewyobrażalnych - z oporem peerelowskiej materii. O użeraniu się z urzędnikami, cenzorami, politykami, brakiem wszystkiego (ze szczególnym uwzględnieniem odpowiedniej ilości taśmy). Do tego dochodzą nie raz trudności transportowe i przysłowiowa złośliwość przedmiotów martwych. Lecz tak krawiec kraje, jak materii staje, więc np. Machulski zamiast wymarzonego filmu SF nakręcił komedię ("Seksmisja"). Wiedział, że polski film SF, przy tamtejszym poziomie efektów, w żadem sposób nie zainteresowałby np. Amerykanów. A "Seksmisja", owszem, zainteresowała (nawet feministki). Chociaż z przyczyn ideologicznych na pewno w USA tego filmu nie mógłby nakręcić, dziś zresztą też... S Sowietach dla odmiany wycięto czterdzieści minut i zmieniono tytuł na "Nowe Amazonki". Bo skąd w przodującym socjalistycznym społeczeństwie seks? Ale sukces filmu i tak był tam wielki.
     A mnie zaciekawiło, że już po cięciach cenzury z rozpowszechnianych kopii wycięto słowa Maksa: "Idźmy na wschód. Tam musi być jakaś cywilizacja". Otóż ja zawsze (także wtedy) oglądałem film z tą wypowiedzią...
     O produkcji każdego z tych filmów Andrzej Klim przytoczył szereg podobnych informacji, więc po lekturze książki wie się o polskiej produkcji filmowej w czasach PRL znacznie więcej. Często jest to wiedza wartościowa, a zawsze dobrze podana.

środa, 7 grudnia 2016

Butenko opowiada!

Bohdan Butenko
Nienarysowane historie

zebrała: Anna Dobiecka



Wydawnictwo Axis Mundi
Waszawa 2016
ISBN 978-83-64980-38-1
s. 108


Bohdan Butenko to klasa sama w sobie i dla siebie. O ile trudno mieć wątpliwości, gdy mówimy o charakterystycznej kresce, t teraz daje się poznać jako gawędziarz. I w tym charakterze też zachwyca!

     Autor, a właściwie bohater, to jedna z najbardziej rozpoznawalnych kresek w literaturze dziecięcej. Twórca takich postaci jak Gucio i Cezar, tudzież Gapiszon i Kwapiszon. Ilustrator całej masy książek dla dzieci i młodzieży.
     Tu, przymuszony przez panią Annę Dobiecką z Londynu, opowiada o zabawnych scenach ze swojego, niekrótkiego życia.
     Całość, rzecz jasna, nieprawdopodobnie atrakcyjnie (po Butenkowsku) opracowana graficznie, formatem przypomina książeczki z Guciem i Cezarem, dzieli się na cztery rozdziały ("Młode lata", "Praca", "Podróże", "Różne"), przy czym ostatni rozdział nie przybija pozostałych wielkością w stylu "żony Wańkowicza", czego bohater książki obawiał się we wstępie.
     Każdy rozdział to zestaw wspaniałych anegdot. Boki zrywać i żałować, że książka jest tak krótka. A dłuższa być nie mogła, bowiem byłą robiona w znacznej części przez telefon (myślę, że rysunki nie...). Panu Bohdanowi trzeba pogratulować humoru, ale czyż ktokolwiek, kto widział w dzieciństwie książki z jego rysunkami, mógł, sądzić, że ten najbardziej "obły" rysownik to ponurak?
     W zasadzie mógłbym (chyba? na prawach cytatu?) przytoczyć tu jakąś anegdotę, ale którą? Każda to raca humoru, a w dodatku miniona rzeczywistość.

wtorek, 6 grudnia 2016

O trudnościach w hodowli ludzi

Laurence Yep, Joanne Ryder
Poradnik dla smoków. Żywienie i wychowywanie ludzi









Wydawnictwo Iuvi
Kraków 2016
ISBN 9788379660261
s, 208


Jedna  z tych książek, które można podarować dziecku, bez ryzyka, iż tego pożałujemy. Wprawdzie główna ludzka bohaterka to trochę łobuziak, ale w tym najprzyjemniejszych ze stylów. Kolejny raz wielkie brawa dla wydawnictwa Iuvi.

     Jest w tej pięknie wydanej, choć objętością niewielkiej, książce jakiś pierwotny wdzięk, jakby odnalazł się ton ulubionych bajek z dzieciństwa. Opowieść o przyjaźni między marudną smoczycą a dziesięcioletnią, rezolutną Winnie, wciąga od początku i nie puszcza. Smok siedzący w norze (bynajmniej nie jaskini), jak nie przymierzając hobbit, w dodatku chętnie jadający kruche ciasteczka do herbaty, to odlot sam w sobie. Ale przychodzi jednak czas, gdy ten smok rozwija skrzydła... Wbrew pozorom pomysł z poradnikiem dla smoków, jak hodować ludzi, to tylko taki ozdobnik, w formie porad na początku każdego rozdziału. Oczywiście smoczyca miewała swoich ludzi, ale i oni ją mieli, a Winnie chyba bardziej ma smoczycę Drake, niż odwrotnie. 
     Ale to w końcu nie jest istotne, bowiem ta niewielka powieść w istocie jest przypowieścią o przyjaźni, odpowiedzialności, o zaufaniu. Nie ma jednak żadnego przynudzania - akcja jest wartka, bohaterki nie unikają niebezpieczeństw, a jednocześnie mamy wiele scen spokojnych, jak w "Ani z Zielonego Wzgórza". Książka bardziej dla dziewcząt, ale jeszcze bardziej dla wszystkich miłośników urzekających, ciepłych opowieści.

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Tak dalej panie Roth!

Jürgen Roth
Smoleńsk 2010. Spisek, który zmienił świat









Wydawnictwo Zysk i S-ka
Poznań 2016
ISBN 9788365521682
s. 318


Marsz - nawet zbrojny - po władzę, który próbuje przeprowadzić część obecnej opozycji nie wynika chyba z zagrożenia demokracji. Można przypuszczać, że są siły i to nie tylko w Polsce, którym zdecydowanie nie podoba się kierunek zmian proponowanych przez obecny rząd, jako sprzeczny z przeznaczonym dla nas projektem. Nie podobają się też pomysły zbadania pewnych wydarzeń z naszej historii, które choć określiły kształt RP, ujawnione mogłyby zaszkodzić ważnym osobom. Jedną z nich jest też katastrofa smoleńska.

      Jak to jest, iż część ważnych książek o Polsce współczesnej piszą za nas cudzoziemcy? Rozumiem, że temat katastrofy rządowego Tupolewa z prezydentem RP na pokładzie wzbudza u nas wielkie emocje, a także i to, że został wciągnięty na sztandary w naszej wojnie domowej. Rozumiem, że sprawę bada kolejna komisja, rozumiem też, że każda publikacja zapewne byłaby odczytana w stylu: "czyją rację autor przedstawia?". Tak, tu chyba leży przyczyna. W każdym razie taki wniosek można wyciągnąć z lektury książki Rotha.
      Za pewnik należy uznać, że raporty MAK i Millera nie mówią prawdy (w każdym razie większości prawdy). Jednak to one zdominowały dyskurs po jednej stronie naszej politycznej barykady, która zarazem przeciwnikom usiłuje wcisnąć wszystkie nieprawdopodobne hipotezy, jako traktowany poważnie wytwór chorej wyobraźni tychże przeciwników. Podobnie oceniana jest ta sprawa na Zachodzie, gdzie za poważne uważa się tylko takie polskie głosy, które dobiegają z jednej tylko strony barykady - tej antypisowskiej.
      Roth to niemiecki dziennikarz, który ma poglądy - nie kryje tego - zdecydowanie liberalne i inne niż rządzący obecnie w Polsce. Ale to on w sprawie katastrofy smoleńskiej przeprowadził bardzo rzetelne dziennikarskie śledztwo, którego owocem jest już druga książka (po "Tajnych aktach S."). Oczywiście nie uzyskujemy odpowiedzi, co tam się naprawdę stało. uzyskujemy za to potwierdzenie, że sprawa jest bardziej skomplikowana, niż potocznie sądzimy, i że teoria zamachu jest mocno prawdopodobna. Autor przytacza w tym celu ciekawe dokumenty niemieckiego wywiadu. Można z nich wyciągnąć wniosek, że był to zamach, a winni są znani nawet imiennie...
Ale największą zaletą tej książki jest omówienie w dwóch rozdziałach prawdopodobnych przyczyn zamachu. A także w jednym - obecnej sytuacji w Polsce i sposobów urabiania opinii na Zachodzie, by odpierała ją jako zagrożenie dla demokracji. O tym w Polsce już nie raz pisano, ale ten rozdział napisany przez dziennikarza niemieckiego pozwala wierzyć, że i ludzie na Zachodzie mogą zrozumieć fakty, o ile dostaną lub zdobędą obiektywne dane.
     W skrócie: zagrożenia dla demokracji w Polsce nie ma, przynajmniej ze strony obecnych władz, no i przynajmniej nie w tej chwili.
     A zamach? Owszem, najpewniej był i są obiektywne przesłanki, by tak sądzić.
     Przypominam - książkę napisał antypisowski Niemiec.

     Duże brawa dla wydawnictwa Zysk i S-ka!

piątek, 2 grudnia 2016

Cyber Marian jakiego poznać warto

Cyber Marian
Dziś tak bardziej











Wydawnictwo Insignis
Warszawa 2016
ISBN 978-83-65315-68-7
s. 296


Czy zastanawiałeś się kiedyś, co by się stało z książką, gdyby ubrać ją w śmieszne okulary, perukę i wąsik? Nie? To ci odpowiem: odleciałaby na maksa i zaczęła żyć własnym życiem. Zupełnie jak Cyber Marian!

     "Dziś tak bardziej" to książka Cyber Mariana, pisana przez Cyber Mariana i ze zdjęciami Cyber Mariana. Mimo, że Marian nie zdejmuje swojej peruki, wąsów ani cyber bryli, to ukazuje o wiele więcej: swoje życie, przemyślenia i trudne chwile. Całą książkę przeplatają cytaty, (między innymi z Kubusia Puchatka) oraz charakterystyczny dla Mariana humor. We wstępie dowiadujemy się, co będzie w książce, oraz czego w niej nie będzie! W sumie "Dziś tak bardziej" to świetna autoreklama. Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie sprawdził po lekturze dwóch pierwszych cyber filmików.
     Powiedzmy sobie szczerze: oglądam Cyber Mariana już od jakiegoś czasu i mogę znaleźć przynajmniej jeden minus w tej książce. Około jedną trzecią jej objętości mógłbym napisać ja sam, nie będąc Cyber Marianem. Wszystkie top listy, powielanie własnej postaci na jednym planie, używanie koców do tłumienia dźwięków i więcej możemy znaleźć w licznych Cyber Info i innych vlogach. No, ale pozostaje jeszcze dwie trzecie!
     Książka Cyber Mariana jest "cyber" dosłownie i w przenośni. Dzięki specjalnej aplikacji na smartfony możemy jeszcze bardziej zagłębić się w marianową cyber rzeczywistość i uzyskać dostęp do materiałów, jakich nie było jeszcze w internecie. Normalnie odlot!
Cyber Marian mówi nam przede wszystkim jak zwalczać przeciwności losu, opowiada o własnym dzieciństwie i zdradza sekret swojego słynnego wąsa. Dowiadujemy się też, że zawsze nierozłącznie w parze z Marianem szedł humor, który pomógł mu walczyć z chorobą i który przecież teraz napędza jego kanał. Brawa dla autora i wydawnictwa. Brawa dla siebie za wybór książki na weekend!

czwartek, 1 grudnia 2016

Walijski chłopak z wielkim głosem

Tom Jones
Na szczyt i z powrotem. Autobiografia













Wydawnictwo Sine Qua Non
Kraków 2016
ISBN 978-83-7924-623-6
s. 416


Lektura z gatunku budujących. Okazuje się, że i na tzw. topie są ludzie zupełnie normalni, z którymi można by się po prostu napić w barze... Szkoda, że jeśli nawet, to już tylko w towarzystwie ochroniarza. Cena rozpoznawalności.

     Prosty chłopak z Walii, który zrobił wielką światową karierę. Prawie jak "od pucybuta do milionera". Na stare lata zdecydował się sam opowiedzieć o swoim życiu. I chyba, rzeczywiście sam, bowiem żaden pomocnik nie jest wymieniony. Jeśli tak, to dodatkowe brawa za talent literacki.
     Bo książka napisana jest więcej niż poprawnie, z pewnym nerwem. Dodatkowo ciekawie zaplanowana. Zaczyna się nie od miejsca urodzenia i wspomnień z dzieciństwa, tylko od momentu, w którym popularny "piosenkarz z Vegas" poczuł się przegrany. Zdecydował się za ten moment przyjąć przypadkowy koncert w 1983 r.
Jest w tym dużo kokieterii. Jones był wtedy znanym i bogatym człowiekiem, no i przecież wiemy, że przynajmniej dwa największe przeboje (Sex bomb, She`s a Lady) były jeszcze przed nim. Czyli: na szczyt, z powrotem i znów na szczyt. Taki właściwie powinna mieć tytuł ta autobiografia.
     Jones (właściwie Woodward a przez jakiś czas Tom Scott) sprawia wrażenie człowieka, któremu woda sodowa nie uderzyła nigdy do głowy. Bardzo młodo ożenił się z jeszcze młodszą dziewczyną (nie planowana ciąża), żył w tym samym związku do końca życia Lindy (kwiecień 2016). Pieniędzy nie skąpił ani rodzinie, ani przyjaciołom. Wykorzystywany od pewnego momentu przez menedżera, współpracował z nim aż to śmierci tegoż. Dobrze się czuł w robotniczych pubach południowej Walii i - można sądzić, - że i obecnie by się nich mentalnie odnalazł. Dobry kumpel, dobry syn, brat i dobry ojciec. No i przede wszystkim jeden z najciekawszych głosów muzyki pop.
     Książka zawiera sporo anegdot, dużo informacji o ludziach rynku muzycznego i sporo poczucia humoru. Najciekawsze są chyba jednak lata sześćdziesiąte, które opisane są najbardziej szczegółowo. Cóż, do młodości zawsze się wraca chętniej. Ubawiła mnie zwłaszcza scena z Lennonem, choć Jones był ubawiony znacznie mniej, a nawet wcale (na swoim punkcie bywał wrażliwy). Dla fanów ciekawą informacją jest na pewno fakt, iż na półkach pewnej wytwórni spoczywa nigdy nie wydany album z końca lat dziewięćdziesiątych, zdaniem samego Jonesa wyjątkowo udany a tylko nie przystający do gustów muzycznych tamtej epoki. Pozostaje mieć nadzieję, że mimo śmierci małżonki Tom Jones jeszcze dla nas zaśpiewa nowe przeboje. A za tę książkę dla Wydawnictwa SQN wielkie brawa i podziękowania.